Lobont i Toro walczą o Mundial: "Wielka szkoda..."

(Gazzetta dello Sport – C.Zucchelli) "Gdy tylko zobaczyłem, że baraż będzie z Grecją, pomyślałem: nie, Toro...". Toro czyli Torosidis, a tym, który mówi jest Bogdan Lobont, bramkarz Rumunii (zastępca De Sanctisa) zmuszony do walki ze swoim przyjacielem o miejsce na Mundialu.

 

Ich historia jest dziwna: rezerwowi w klubie, choć Grek w związku z kontuzją Maicona zagrał w paru meczach z dobrym rezultatem, w podstawowym składzie w swoich drużynach narodowych, które zmierzyły się w piątek w pierwszym spotkaniu, który Grecja wygrała 3-1. Tak Torosidis, jak i Lobont, zagrali po 90 minut: pierwszy pokazał się asystą przy golu Salpingidisa na 2-1, drugi pokazał trochę niepewności, za którą Rumunia zapłaciła drogą cenę. We wtorek, w Bukareszcie, dojdzie do rewanżu, jednak Grecy czują, że są faworytami. Wiedział o tym, już kilka dni wcześniej Lobont, który jednak gwarantował: "Rumunia jest przekonana, że może tego dokonać. Nie czujemy się w roli ofiary". Rumuni odegrali taką rolę, przynajmniej na początku. "Gra na Mundialu - dodaje Lobont - jest marzeniem każdego piłkarza".

 

Jeśli wyjazd do Rio jest marzeniem, mistrzostwo Romy wydawało się utopią. Dziś gracze wierzą, mocni niepokonanym zespołem i zjednoczoną grupą. Z tego powodu, przypomina ponownie Lobont "gdy zobaczyłem baraże, pierwszą myślą był mój przyjaciel Toro. Szkoda, że jeden z nas będzie musiał zrezygnować z Mistrzostw Świata, jednak od środy powrócimy do bycia przyjaciółmi". Jak gdyby nic się nie stało? "Cóż - dodaje - jeden z nas będzie bardziej szczęśliwy. Taka jest jednak piłka, z drugiej strony obydwaj mamy wielkie oczekiwania po tym meczu".

 

Napisane przez: abruzzi dnia 17.11.2013; 11:25