Analiza meczu: Atalanta Bergamo 1-1 AS Roma

Roma notuje czwarty remis z rzędu, tym razem w Bergamo i po serii 10 kolejnych wygranych nie ma już śladu. Na gola Brivio dla gospodarzy, odpowiedział trafieniem w końcówce Kevin Strootman ratując Rzymian przed pierwszą porażką w sezonie.

 

Rudi Garcia zrobił dwie zmiany w składzie Romy w porównaniu do poprzedniego spotkania z Cagliari. W miejsce Ljajica wystąpił Marquinho, natomiast - narzekającego na lekki uraz mięśniowy - Miralema Pjanica zastąpił Bradley. Bośniak rozpoczął mecz tylko na ławce rezerwowych. Garcia tradycyjnie zdecydował się na formację 4-3-3.

 

Stefano Colantuono musiał sobie radzić bez 6 obrońców, którzy już wystąpili w tym sezonie. Defensywa wyszła więc w lekko eksperymentalnym składzie. Po raz pierwszy od początku zagrał Cazzola, a jako drugi stoper towarzyszył mu Canini. Na prawej stronie obrony zagrał Argentyńczyk Scaloni, a po lewej del Grosso. Atalanta rozpoczęła mecz w ustawieniu 4-4-1-1.

 

Mecz można podzielić na dwie fazy od 60 minuty i po. W tym czasie zobaczyliśmy dwa różne oblicza zarówno Romy, jak i Atalanty.

 

Problemy z rozegraniem

 

Miałem wrażenie, że do wprowadzenia w drugiej połowie Pjanica Romie brakowało łącznika między linią pomocy, a ofensywną „3”. To znacząco utrudniało konstrukcje i płynne przeprowadzenie akcji. Środkowi zawodnicy byli za daleko ustawieni od atakujących, przez co ci byli osamotnieni i pozbawieni podań. Owszem, zbiegali często do tyłu, aby „poczuć” grę, jednak nic dobrego z tego nie wynikało. Rzymianie mieli jedynie przewagę w środku. Nie potrafili przenieść ciężaru gry w bardziej newralgiczne strefy, przez co nie tworzyli sytuacji pod bramką Atalanty. Akcje Romy były pozbawione odpowiedniej szybkości i dynamiki. Brakowało elementu zaskoczenia, a jedynym zagrożeniem były strzały z dystansu i długie piłki posyłane na przemian do Gervinho lub Marquinho.

 

Roma pozbawiona skrzydeł

 

Dodatkowym problemem dla Romy w pierwszej połowie było „zamknięcie” przez Atalantę bocznych stref boiska. Gospodarze w ten sposób wyłączyli zagrożenie płynące z wysokiej gry skrajnych obrońców. Atalanta tworzyła na bokach przewagę, przez co Rzymianie byli poniekąd zmuszeni do atakowania środkiem i nic dobrego z tego nie wynikało.

 

Sporym utrudnieniem był także brak ruchu z przodu i statyczne ustawienie pomocników. Roma wprawdzie dominowała w posiadaniu piłki, ale akcje kończyły się mniej więcej 30 metrów przed bramką przeciwnika. Atalanta dzięki szybkim odbiorom mogła wychodzić z atakami.

 

Gra gospodarzy była dosyć prosta, starali się szybko przetransportować piłkę na skrzydła, by z tamtych stref szukać dośrodkowań czy kombinacyjnych akcji. Ponadto dzięki szerokiej grze i wysokiemu ustawieniu skrajnych pomocników Atalanty boczni obrońcy Romy nie mogli grać aż tak odważnie jak w poprzednich meczach. Nadużyciem byłoby jednak stwierdzenie, że Atalanta dała się specjalnie we znaki defensorom Romy. Nic takiego nie miało miejsca, tyle, że gospodarze utrzymywali piłkę daleko od własnej bramki, a po stracie umiejętnie się ustawiali.

 

Niewymuszone błędy

 

Grę Romy cechowała także duża niedokładność. Gdy już Rzymianom udało się znaleźć odpowiednie pozycje na połowie rywali zbyt często brakowało celnego podania, przyspieszenia, czy podjęcia ryzyka. Szczególnie nie pomagał Bradley. O ile w środku rozgrywał piłkę spokojnie, o tyle w strefie ataku za bardzo spowalniał akcję i podejmował złe decyzje. Za często ustawiał się tyłem do bramki, przez co nie dostrzegał lepiej ustawionych kolegów. Bradley jako rozgrywający był trochę jak ryba w rosole, czyli nikt za bardzo nie wiedział co tutaj robi. Jego pozycja wynikała z braków kadrowych, bo każdy wie jakie ma ograniczenia. Poniżej chciałem pokazać kilka strat w prostych sytuacjach (nie tylko Amerykanina), które powodowały, że nie można było kontynuować dobrze zapowiadających się akcji. Przez błędy techniczne brakowało płynności w grze.

Niecelne podania

Jeszcze jedna sytuacja, która w pewien sposób oddaje zachowawczy styl gry Bradleya.

brad ab-asr

 

Nowy obraz

 

Wejście Pjanica pokazało jak ważnym ogniwem Bośniak jest w systemie Romy. Akcje Rzymian zaczęły nabierać tempa i w końcu była osoba na boisku, która rozsądnie rozsyłała piłkę w odpowiednie miejsca. Ponadto Pjanic skupiał na sobie uwagę pomocników Atalanty dzięki czemu więcej miejsca pozostawało na bokach i z przodu. Wie kiedy należy przyspieszyć akcję, a kiedy ją zwolnić. Ciekawą statystyką jest ilość podań w strefie ataku. Do 60 minuty Roma wymieniła takich zagrań 88 (54 celne), a w ostatnich dwóch kwadransach 90 (75). Gospodarze dali się zepchnąć całkowicie do defensywy, bronili się praktycznie całą jedenastką przed polem karnym i rzadko wychodzili z kontratakami. Dodatkowo wejście Ljajica powieliło opcje z przodu Romy, dzięki czemu łatwiej przychodziło rozegranie akcji i odległość między liniami była odpowiednia. Plus był także taki, że Gervinho przesunął się ze środka na skrzydło i pokazał, że tam czuje się lepiej. Boczni obrońcy mogli znowu grać w swoim stylu, czyli bardzo wysoko, lecz obaj muszą popracować nad celnością dośrodkowań. Szczególnie Maicon w tym elemencie wypada blado. Ani jedno z jego 6 zagrań w pole karne nie znalazło adresata. Co by jednak nie mówić okres od 60 minuty w wykonaniu Romy był znakomity. W tym czasie Rzymianie oddali aż 12 strzałów na bramkę Atalanty.

 

Podsumowanie

 

Na wynik meczowy składa się wiele elementów. Taktyka, forma dnia, przygotowanie fizyczne, mentalne itd. Trzeba ganić słabą postawę Romy w pierwszej godzinie gry, tak samo jak należy otwarcie mówić o błędach sędziego z tego spotkania. Mam na myśli sytuację z 75 minuty, gdy nie został podyktowany ewidentny rzut karny dla Romy za zagranie ręką w polu karnym. Nie jestem także pewien, czy sędzia boczny słusznie podniósł chorągiewkę, gdy do siatki trafił Bradley. Nie byłem w stanie rozstrzygnąć tej sytuacji.

 

Na wynik w Bergamo złożyło się kilka czynników: słaba gra Romy w ofensywie przez długą część meczu, marazm środka pola, dobra postawa Atalanty i błędy sędziego. Mimo wszystko Rzymianie pozostawili po sobie mały niesmak remisując kolejny mecz. Szkoda straconych punktów, bo ostatnie pół godziny pokazało, że to spotkanie było ewidentnie do wygrania.

Napisane przez: dnia 03.12.2013; 11:19