Aktualnie na stronie przebywa 17 gości oraz 0 użytkowników!
- AS Roma
- Historia
- Rozgrywki
- Publicystyka
- Statystyki
- Serwis
Daniele Conti często bywa łączony z przywiązaniem do Romy, choć bardziej w związku z jego ojcem, który grał w zespole przez lata i do dziś znajduje się w strukturach klubu, niż z własnymi pragnieniami. Wychowanek Giallorossich rozpoczyna szesnasty sezon w Cagliari, o czym mówił dla magazynu SportWeek.
- To szesnasty sezon w drużynie, która nie była moim pierwszym zespołem. Oznacza to, że zdobyłem szacunek klubu i sympatię kibiców, którzy zrozumieli jak mocne jest moje przywiązanie do barw i do Sardynii. Zawsze myślałem o jak najszybszym opuszczeniu Romy. Odczuwałem ciężar konfrontowania mojej osoby z moim ojcem. On był kimś innym, ja nie jestem mistrzem. Jednak jestem w stanie biegać na własnych nogach. W jednym z sezonów, gdy trenerem był Spalletti, otrzymałem ofertę z Romy, ale od razu ją odrzuciłem, tak jak i inne otrzymane w tych latach. Moim priorytetem było zawsze pozostanie w Cagliari.
35-letni Conti rozegrał w Romie 5 meczów i zdobył jednego gola. Latem 1999 roku przeszedł do Cagliari, gdzie zaliczył w sumie 417 występów i zdobył 46 bramek. 5 z nich strzelił Romie.
Komentarze (12)
I koniec tematu. Coś o czym wiedzieli wszyscy. Ojciec mistrz i bohater Romy, syn zwyczajnie gorszy piłkarsko, ale widać że jako człowiek nie bardzo. Został legendą mniejszego formatu, dla mniejszego klubu, ale tam jest bohaterem.
Widać że ma wyjątkowy kompleks wobec tego wszystkiego, bramki przeciwko nam zawsze go bardzo cieszyły.
Fajnie, że został legendą Cagliari - jak dla mnie w Romie nigdy by się tak nie stało.
Jest jeszcze jeden rodzaj. Mario Balotelli. On ponoć się nie cieszy, bo to jego praca, jak listonosza. A ja myślę, że to też zagranie pod publiczkę i chęć wyróżniania się czymś oryginalnym. Z resztą widać to w meczach, bo po ostatniej bramce w LM najpierw się ucieszył, a potem opanował i zagrał rolę:)
Wszystko to teraz PR i postrzeganie przez innych. Taki świat:)
Na pewno nie jest Romanistą, zbyt długo zakorzenił się w Cagliari, ale szacunek jak Quattro pisał mu się należy, bo jednak wychowanek, a do tego wierny klubowi w którym stał się legendą.
W Romie jak pisałem wyżej nigdy by takiego statusu nie osiągnął, musiałby być lepszy piłkarsko niż ojciec, a to było po prostu niemożliwe w jego przypadku.
Zasługuje na szacunek.